Październik, druga połowa miesiąca: W podlaskich lasach nadal są osoby uchodźcze, które potrzebują pomocy. Pogoda jest coraz mniej sprzyjająca. Noce i poranki są zimne. Temperatura spada z tygodnia na tydzień.
„Wtorek rano, deszcz i mgła. Dostajemy wezwanie o pomoc. Prosi o nią czternaście osób, w tym jedna kobieta i trzynastu mężczyzn. Pakujemy się, jedziemy we czworo. Zanim docieramy na miejsce, przestaje padać; rozpogadza się, wychodzi piękne słońce.
Grupa jest cała przemoczona, zziębnięta. Mówią, że są w Polsce pierwszy raz. Przechodzili przez rzekę.
Martwimy się o kobietę. Jest sama z trzynastoma mężczyznami. Mówi, że jest w podróży razem z bratem i że wszyscy bardzo się nią opiekują. Po chwili faktycznie to widzimy, mężczyźni bardzo się o nią troszczą. Jako pierwsza dostaje gorącą herbatę i jedzenie.
Pomagam jej się przebrać. Masujemy jej nogi, ma mocno nadwyrężone mięśnie; chodzenie sprawia jej ból.
Zrobiliśmy co było w naszej mocy, wszyscy potrzebujący otrzymali pomoc humanitarną. Tym razem obyło się bez ciężkich ran, złamań, śladów po biciu i torturach; po mniej więcej godzinie wróciliśmy do bazy.”
