Niektórzy narzekają, że nie było białych świąt, że zrobiło się cieplej, że co to za pogoda o tej porze roku… Jednak dla osób uchodźczych znajdujących się w lasach na granicy polsko-białoruskiej, te dni, podczas których temperatury sięgają nawet +10 stopni, mogą być chwilą wytchnienia. Zmniejsza się też, chociaż nieznacznie, ryzyko śmierci spowodowanej wychłodzeniem organizmu.

Kryzys trwa. Od niemal 1,5 roku nic się nie zmieniło. Mur nie przyniósł rozwiązania niewygodnego dla polskiego państwa tematu. W lasach koczują i umierają ludzie. Jednak temat stał się dla niektórych niewygodny i nudny.

Polska zamyka oczy.

Takie historie z lasu jak poniżej, wracają jak mantra:

„30 grudnia, około godz. 13:00 dostajemy prośbę o pomoc. Jedziemy do Puszczy Białowieskiej zawieźć jedzenie i wodę. Niestety, we wskazanym miejscu nikogo nie znaleźliśmy. Błądzimy po lesie, obserwujemy pozostawione na śniegu ślady. Idziemy przez około 3 kilometry. Chcemy zdążyć przed zmrokiem.

W pewnym momencie ślady się urwały. Znaleźliśmy trzy osoby. Siedziały w ciemnym miejscu, osłonięte świerkami. Odczuwam ulgę, że odnaleźliśmy grupę. Rozdajemy jedzenie i wodę.

Ściskamy się na pożegnanie i życzymy sobie powodzenia.”