Na Podlasiu pojawił się pierwszy śnieg, a wraz z nim – mróz. Jako że nic nie jest już takie samo, mróz też dziś budzi inne skojarzenia. To już nie śnieżki, zima, której się nie boimy, sanki, święta, bałwany, Mikołaj i renifery. Teraz to przenikliwe zimno, dzieci, skostniałe palce, brak czucia, kobiety, mężczyźni, przymarzające ubranie, dygot ciała, skamieniałe buty, zasnuwająca oczy biel, biel, biel, i znowu dzieci, a na to – tylko – śnieg. A na to – tylko – śnieg. I wiersz, który w listopadzie, osiemdziesiąt jeden lat temu, napisał Baczyński.
Kto może, kto teraz nie marznie, komu rzęs mróz nie skleił – teraz, za chwilę, w nadchodzących tygodniach i miesiącach, niech zrobi cokolwiek, co w jej lub jego mocy.
„Dzieci na mrozie”
Krzysztof Kamil Baczyński
aż zagasił ślady naprzód i wstecz.
by nie wypadł z nich ognisty miecz.
Bo dzieci są cierpliwe – przykute do murów,
ścięte mrozem w szkło białe,
ściskają kreski ust,
by nie wypadły z nich czerwone bąble bólu,celne jak grom i ostry nóż.
I dzieci są cierpliwe, lecz gdy tkniesz
przemarzłe, przemienione w szkło,
to się rozsypią, tryśnie krewi drgnie obłoków głuchy dzwon.
Prysną filary. Zastygli w kościołach,
w modlitwę lodowatą wsparci chłodem czół,zobaczcie, jak się ziemia otwiera pod kołem
wydartym z ust i miasto tnie – na pół.
Wsparci w brzeg życia jak kieliszków brzeg,
świsną w głąb ognia zastygli w kamieniei wtedy będzie noc – w ogień-wstąpienie,
a na to grzmot kół z ognia,
a na to – tylko – śnieg.
Oryginalny maszynopis:



