Z relacji działaczki Egala i Grupa Granica dokumentującej dzisiejszy push-back:

Dziś (1 października) tuż po godzinie 13:00 otrzymałam informację od Człowieka Lasu, że karetka może przywieźć do szpitala w Hajnówce mężczyznę z Syrii z kontuzją nogi. Po godzinie 14:00 informacja ta została potwierdzona. Udałam się na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Mężczyzna w średnim wieku był właśnie opatrywany, przed drzwiami gabinetu zabiegowego stało dwóch funkcjonariuszy Straży Granicznej. Przedstawiłam się z imienia i nazwiska, poinformowałam, że jestem wolontariuszką hajnowskiego szpitala, reprezentuję stowarzyszenie Egala oraz Grupę Granica, oraz wyraziłam potrzebę rozmowy z pacjentem. Poinformowałam, że chcę zapytać mężczyznę, czy chce udzielić mi pełnomocnictwa. Funkcjonariuszka odpowiedziała, że Pan nie wyraził takiej chęci w rozmowie z tłumaczem. Wytłumaczyłam, że chciałabym uzyskać taką informację osobiście, przy pomocy znanego mi tłumacza. Funkcjonariuszka Straży Granicznej powiedziała, że musi to skonsultować z kierownikiem zmiany. Nie wyraził zgody. Poprosiłam personel szpitala o wezwanie lekarza dyżurnego w celu umożliwienia spotkania z pacjentem, otrzymałam zgodę. Dowiedziałam się, że nie ma złamania, noga jest zwichnięta, dostanie środki przeciwbólowe.Podczas rozmowy telefonicznej z tłumaczem mężczyzna wyraził chęć udzielenia mi pełnomocnictwa, otrzymał dokument z tłumaczeniem w jego języku, który następnie przeczytał i podpisał. Jeden egzemplarz przekazałam od razu funkcjonariuszom straży granicznej. W szpitalu otrzymałam informację, że mężczyzna trafi do Połowców. Znajduje się tam Centrum Rejestracji Cudzoziemców. Zapytałam, czy będzie tam zarejestrowany – funkcjonariuszka Straży Granicznej nie była w stanie odpowiedzieć.Natychmiast przesłałam na placówkę Straży Granicznej w Czeremsze moje pełnomocnictwo drogą mailową, na co otrzymałam odpowiedź w postaci wezwania do wniesienia opłaty skarbowej. To koszt 17 zł! Brak wniesionej opłaty nie skutkuje nieważności dokumentu. Opłatę miałam zamiar dokonać w kasie urzędu miasta w poniedziałek (mimo tego, że posiadam wiedzę, że nie mam takiego obowiązku), dziś jest sobota. Przed godziną 16:00 dzwoniłam na placówkę Straży Granicznej w Czeremsze aby uzyskać informacje na temat mojego mocodawcy – bezskutecznie, telefon nie odpowiadał.Przed godziną 18:00 otrzymałam informację, że mężczyzna znajduje się po białoruskiej stronie – rodzina przekazała jego lokalizację. Z informacji od mężczyzny wynika, że na placówce Straży Granicznej nie było tłumacza, natomiast jest on ranny i przerażony w lesie. Rodzina jest zrozpaczona.Przed godziną 19:00 wysłałam zapytanie mailowe do placówki Straży Granicznej w Czeremsze: dlaczego zastosowano nielegalny push-back, dlaczego nie poinformowano mnie o przebiegu czynności?

Kiedy dodzwoniłam się na placówkę Straży Granicznej otrzymałam informację, że na mojego maila odpowiedź zostanie udzielona w poniedziałek, ponieważ osoba zorientowana w tej sprawie dziś już nie pracuje.W szpitalu mężczyzna był w brudnych i przemoczonych ubraniach. Myślę, że nie był w stanie założyć obuwia na opatrzoną stopę. Przy takich urazach jest to bardzo bolesne, a opatrunek sprawia, że obuwie jest za małe. Nie wiem czy funkcjonariusze Straży Granicznej przekazali środki przeciwbólowe. Nie wiem, czy mężczyzna dostał suche ubrania, posiłek i wodę. Wiem, że nie jadł i nie pił od kilku dni.

Wiem, że to jest nieludzkie.