Relacja aktywistki pomagającej osobom z Ośrodków Zamkniętych

Przedstawiamy relację aktywistki stowarzyszenia Egala i Grupy Granica zajmującej się m.in. pomocą osobom wypuszczanym ze Strzeżonych Ośrodków dla Cudzoziemców. Często są one pozostawione samym sobie, bez informacji o dalszych procedurach przetłumaczonych na znane im języki.

“Napisał do mnie w kwietniu. Prosił o kilka podstawowych rzeczy: czapkę z daszkiem, bluzę, plecak. Bardzo przepraszał, że przeszkadza i zwraca się z taką prośbą do nieznanej mu osoby. Był zmieszany. Wspólnie z koleżanką wysłałyśmy mu paczkę do Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców, w którym wtedy przebywał. Bardzo dziękował, było mu wstyd, że musiał prosić o pomoc.

Pisaliśmy ze sobą przez kilka miesięcy. Zwykłe uprzejmości: co u kogo słychać, jak minął dzień… Ja na wolności, on w zamknięciu. Na spacerniaku mógł przebywać określony czas. Telefon, który miał, musiał być najprostszy; dostęp do komputera również był ograniczony.

Pewnej nocy został wypuszczony z ośrodka. Miał ze sobą tylko małą torbę z rzeczami, niewiele pieniędzy, nie wiedział, co dalej robić. Otrzymał pismo, którego nie rozumiał, bo było po polsku; przedstawiało rekomendację dot. przeniesienia do ośrodka otwartego, do którego powinien się przemieścić. Nie zna języka polskiego, w związku z czym nie zrozumiał, co było napisane w piśmie. Był zdany tylko na siebie.

Udało mu się dostać do Warszawy. Ponownie poprosił mnie o pomoc. Nigdy wcześniej nie był w Polsce, nie wiedział, gdzie iść i co dalej robić. Nie chciał wracać do ośrodka, co prawda tym razem otwartego, chciał po prostu iść do pracy, zarobić na swoje utrzymanie. Jednak podczas trwania procedur prawnych dot. uzyskania ochrony międzynarodowej, nie mógł otrzymać legalnego zatrudnienia – musiał czekać. Bez pieniędzy nie mógł kupić jedzenia, bez jedzenia nie miałby jak funkcjonować. Brak pieniędzy uniemożliwiał również podróżowanie komunikacją miejską, wynajem miejsca noclegowego, czy kupienie najdrobniejszej rzeczy.

Udało się zorganizować nocleg u znajomej mi osoby. Dwa tygodnie spokoju, z dala od ośrodka. Chwila wytchnienia okupiona zawstydzeniem i poczuciem bycia zdanym na czyjąś łaskę i niełaskę. Zobaczył kawałek Warszawy. Przez chwilę mógł poczuć się normalnie.”

Skip to content