Relacja Mahmouda

Mahmoud pochodzi z Kobani, miasta w prowincji Aleppo w Syrii. Jest Kurdem. Studiował na Uniwersytecie Salahaddin w Erbil, w irackim Kurdystanie. Przyjechał do Europy w związku z zagrożeniem jakie czekało na niego ze strony syryjskiego reżimu. Jest dziennikarzem, a praca dziennikarska w Syrii i Iraku stała się bardzo niebezpieczna. Mahmoud spędził na pograniczu około 6 tygodni. Teraz jest już na szczęście bezpieczny. Obiecał sobie, że jeśli uda mu się przetrwać podróż, postara się pomóc osobom uchodźczym na pograniczu, choćby nagłaśniając kryzys humanitarny i dzieląc się swoim przekazem. Poniżej znajdziecie jeden z wpisów Mahmouda:

„Setki uchodźczyń i uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki uciekają przed wojnami, uciskiem, prześladowaniami i głodem; docierają na polsko-białoruskie pogranicze szukając pomocy i ochrony prawnej w Polsce i Unii Europejskiej. Często stają się ofiarami represji ze strony władz polskich i białoruskich. Przepycha się ich między jednym krajem a drugim, odbierając im jakąkolwiek podmiotowość i przysługujące im prawa.

Podczas mojej wędrówki do Europy byłem świadkiem wielu trudnych sytuacji, w tym ciężkich pobić osób uchodźczych na pograniczu polsko-białoruskim. Służby mundurowe używają niekiedy gazu łzawiącego. Odbierają ostatnie pieniądze, niszczą także telefony komórkowe, zapewne z obawy przed filmowaniem scen przemocy oraz ich ujawnieniem. Pozbawiają nas w ten sposób nie tylko możliwości dokumentowania agresji z ich strony, ale również możliwości kontaktu z bliskimi, a także możliwości szukania pomocy w razie zagrożenia zdrowia i życia. Próbuje się odebrać nam resztki nadziei, krok po kroku.

Jest bardzo wiele osób uchodźczych na terenach przygranicznych, które wciąż znajdują się w tragicznej sytuacji; zarówno dzieci, młodzież, jak i osoby dorosłe, w tym starsze. Pozostają bez pomocy medycznej i humanitarnej, skazani na trudne warunki pogodowe, głód i pragnienie. Podczas gdy białoruskie służby uniemożliwiają im powrót w głąb terytorium kraju, polscy mundurowi wyłapują ich i brutalnie wypychają z powrotem do Białorusi. Ma się wtedy to poczucie bycia w potrzasku. No i strach – przed śmiercią, przed przemocą. Funkcjonariusze biją i poniżają po obu stronach muru. Niektórzy próbują przekraczać granicę z pomocą prowizorycznych drabin zrobionych z gałęzi; inni decydują się na kopanie głębokich dołów pod płotem, aby tylko przejść na polską stronę – może tym razem nikt nie będzie szarpał i nie wypchnie z powrotem? „Cena” którą płaci się za szukanie bezpieczeństwa dla siebie i bliskich jest wysoka. Mimo że to Europa, na granicy między państwami (w tym jednym unijnym) można tak po prostu umrzeć.”

Skip to content