Czy liczby mogą być smutne, a statystyki posępne? Oczywiście mogą, w szczególności te wymienione niżej, na które dziś zwracamy uwagę.
Zgodnie z informacjami Urzędu ds. Cudzoziemców sprzed kilku dni, w roku 2022 Polska udzieliła ochrony (nadając status uchodźcy lub udzielając ochrony uzupełniającej) 4959 osobom. Pochodziły one z Białorusi (3648 osób), Ukrainy (965 osób), Rosji (114), Afganistanu (71), Tadżykistanu (40), Turcji (35), Syrii (16), Turkmenistanu (15), Iraku (11), Kazachstanu (9), Iranu (5), Jemenu (4), Libii (4), Somalii (3), Kirgistanu (2), Palestyny (2); Armenii, Egiptu, Etiopii, Ghany, Kuby, Libanu, Republiki Środkowoafrykańskiej, Uzbekistanu, Zimbabwe (po 1 osobie); 6 osób nie posiadało obywatelstwa. Ponadto wydano ok. 1600 decyzji negatywnych, a ok. 4100 postępowań o przyznanie ochrony międzynarodowej umorzono.
Nie licząc naszych najbliższych sąsiadów (Białorusi, Ukrainy, Rosji), ochrony zatem udzielono 232 osobom z innych części świata. To liczba znikoma i smutna. Samym obywatelom Iraku wydano 400 decyzji negatywnych – czyli więcej niż tych wszystkich 232 decyzji pozytywnych. Wiele państw z powyższej listy kojarzy się z największymi dramatami. Syria, w której podczas trwającej już ponad 10 lat wojny zginęło pół miliona ludzi. Iran, który w tej chwili wydaje wyroki śmierci na swoich obywateli. Jemen i Somalia, doświadczające największych kryzysów humanitarnych, wojen i głodu. Jeśli Polska w skali roku jest w stanie udzielić ochrony raptem kilku/kilkunastu osobom z tych krajów, to świadczy to o niej tylko źle.
Powyższe liczby są znikome i smutne także w kontekście kryzysu przy polsko-białoruskiej granicy. O udzielenie ochrony musiało prosić tysiące osób, które na tej granicy się znalazły, a których wnioski nie zostały ani rozpatrzone, ani nawet przyjęte, a same te osoby zostały na Białoruś wywiezione i wyrzucone. Na sytuację, zagrożenie zdrowia i życia, oraz cierpienie tych osób Polska jest głucha.
Na powyższe liczby warto też spojrzeć z jeszcze innego punktu widzenia. Akurat wczoraj miała miejsce konferencja prezesa Głównego Urzędu Statystycznego podsumowująca rok 2022, podczas której poinformował on, że liczba ludności naszego kraju w minionym roku zmniejszyła się o 141.000 – i taki trend utrzymuje się od lat. W roku 2022 urodziło się też najmniej dzieci w porównaniu z wszystkimi innymi latami od zakończenia II wojny światowej.
Sytuacja demograficzna naszego kraju jest oczywiście niezależna od etycznych racji za udzielaniem pomocy potrzebującym i objęciem uchodźców ochroną międzynarodową. Demografia i statystyka w społeczeństwie emocji też nie budzą –związane z nimi polityki emerytalne, ubezpieczenia społeczne, system ochrony zdrowia, etc., zazwyczaj zostawiamy do dyskusji specjalistom oraz dyżurnym gościom audycji w mediach. Ale jeśli komuś nie jest obojętne w jakim kraju żyje i w jakim żyć będą jego dzieci, to w kontekście ubywających z naszego społeczeństwa setek tysięcy osób cenna może być jednak refleksja: skąd się wezmą nasze emerytury? Kto i jakim kosztem będzie spłacał długi naszego państwa, jak to wszystko się przełoży na skale podatkowe? Kto te nasze dzieci będzie uczył? Kto nas będzie leczył?
I ile osób tu w Polsce przez całe swoje życie mógłby uratować Ibrahim Dihiya, młody lekarz z Jemenu, który w tym miesiącu zmarł w polskim lesie po tym, jak polscy pogranicznicy wypchnęli na Białoruś próbujących szukać ratunku jego towarzyszy?