Imię moje: uchodźca z polskiego obozu.

Straszne wieści po przebudzeniu, a poranek okazuje się nocą bez końca.

Nim stałeś się poetą – byłeś człowiekiem, więc teraz też jesteś poetą i człowiekiem, który cierpi i jak papieros spala się patrząc na Ukrainę.

Nie myśl o dotykającej cię niesprawiedliwości: gdy jakikolwiek kraj walczy z najeźdźcą, zamienia się na miejsca z twoim sercem.

Bomby spadają na moją ojczyznę, niegdyś pełną miłości i piękna,

dziś zalaną ołowiem i zasypaną prochem.

To się skończy tylko wtedy, gdy staniemy się jedno.

Kiedyż wreszcie uchylimy drzwi dla miłości i pokoju, kiedy miną koszmary,

kiedy wolność spadnie deszczem i zaspokoi nasze pragnienie,

kiedy zaczerpniemy powietrza pachnącego wodą i śpiewem ptaków?

Nie obnażaj się, obnażone niech będą zamysły człowiecze.

Gdy oni zakładają maski chciwości i nieprawości i zmieniają się w najeźdźców,

My zamieniamy pustynie w ogrody.

Nasze twarze i dusze są jak niebo.

Jesteśmy jak żyzny muł, oni to znieruchomiałe błazny.

Nasze dzieci – ptaki na naszym nieskalanym niebie. Uczymy je miłości i piękna.

Sięgamy po dobro i pokój. Chcemy naprawić drogi, które zniszczyliśmy.

Jesteśmy konwojem z pomocą humanitarną.

Trwamy na posterunku jak drzewa, gałęzie i liście.

Strzeżemy was jak ptaki, by nieść wam nadzieję.

Jesteśmy jak mur i jak uliczna barykada.

Trwamy w imię miłości i pokoju.

Na nowo obsiejemy ogrody, zakiełkują kwiaty wolności i światła.

Choćby nawet mój kraj doświadczał przemocy, jest mi drogi i pragnie mej troski.

Nie strzelajcie, zatrzymajcie wojnę w podniebnych miastach wśród kwiatów,

powstrzymajcie kule i działa – już wystarczy.

Cała miłość mojego serca, cały pokój mojego serca są dla ciebie, ludu Ukrainy.

Dzięki niech będą Polsce wspierającej Ukrainę.

Niechaj was niebiosa błogosławią. Kochamy was.