„Drżą z zimna i strachu, proszą o suche ubrania, cieplejsze kurtki. Zauważamy w grupie kilka kobiet oraz dwójkę dzieci. Najmłodsze śpi zmęczone w ramionach matki. Trudno ocenić, czy ma więcej niż dwa lata.”Kryzys humanitarny trwa, w podlaskich lasach na pograniczu polsko-białoruskim nadal są ludzie potrzebujący pomocy! Wrzesień to nie tylko początek nowego roku szkolnego; dla wielu to również początek kolejnego dramatu związanego z gwałtownym spadkiem temperatur. Osoby uchodźcze spędzają te zimne noce w podlaskich lasach. Często bez jedzenia, wody, ciepłych ubrań i odpowiedniego miejsca do spania. Bez dostępu do podstawowej opieki medycznej. Pomoc niosą wolontariusze i wolontariuszki, miejscowi i nie tylko. Mimo szykan, zastraszania i represji. Jednak jeżeli nie oni, to kto? Kto zwróci uwagę na los osób uchodźczych? Kto pomoże?Przedstawiamy krótką relację z interwencji jednej z osób udzielających pomocy humanitarnej w terenie:„Pada mocny gęsty deszcz; odbija się głośno od liści, gałęzi i ziemi. Cieszy mnie to, ponieważ nie będzie łatwo nas usłyszeć. Docieramy do grupy, jest już prawie ciemno, jesteśmy przemoknięci. Grupa jest duża, ponad kilkanaście osób tłoczy się pod zawieszoną pomiędzy drzewami plastikową płachtą.Drżą z zimna i strachu, proszą o suche ubrania, cieplejsze kurtki. Zauważamy w grupie kilka kobiet oraz dwójkę dzieci. Najmłodsze śpi zmęczone w ramionach matki. Trudno ocenić, czy ma więcej niż dwa lata. Drugie dziecko, nieco starsze, kilkuletnie, stoi otulone w koc i patrzy na mnie dużymi, błyszczącymi oczami. Nie rozumie mojego języka, ale rozumie mój uśmiech. Z chęcią bierze w swoją małą rączkę soczek. Otwieram szybko mały, ciemny namiot, aby schować w nim śpiącego malucha. Biorę go na chwilę w ramiona i ostrożnie kładę do środka. Jego mama nie odstępuję go na krok.”
