Za drutem SOC-u

Zachęcamy do przeczytania krótkiej relacji aktywistki Stowarzyszenia Egala udzielającej wsparcia osobom osadzonym w Strzeżonych Ośrodkach dla Cudzoziemców (SOC).

W raportach organizacji zajmujących się ochroną praw człowieka w Polsce pojawiają się informacje mówiące o fatalnych warunkach w SOC-ach; chodzi m.in. o brak dostępu do tłumaczy, brak informacji o sytuacji prawnej danej osoby i brak pomocy psychologicznej od niezależnych specjalistów – a to wszystko za kratami i murem zwieńczonym drutem kolczastym, w otoczeniu funkcjonariuszy w mundurach.

„Rozpłakał się chwilę po tym, jak opuścił 7-miesięczny areszt. To nie były łzy szczęścia; wynikały z poczucia udręczenia i niedowierzania, że koszmar być może dobiega już końca. Powiedziałam mu, że od teraz będzie już tylko lepiej; sama bardzo chcę wierzyć, że droga po bezpieczne i godne życie Syryjczyka uchodzącego ze zniszczonego Aleppo wkrótce się zakończy.

Od wielu miesięcy staramy się wspierać nie tylko osoby na pograniczu polsko-białoruskim, ale także te osadzone w Strzeżonych Ośrodkach dla Cudzoziemców, przypominające więzienia. Nie znam schematu działania funkcjonariuszy SG, którzy część ludzi przekraczających granicę nielegalnie wywożą na stronę białoruską, a część zamykają w placówkach przypominających więzienia, gdzie osadzeni i osadzone oczekują na rozstrzygnięcie – otrzymanie decyzji o otrzymaniu ochrony międzynarodowej bądź decyzji o deportacji.

Teren ośrodka otoczony jest murem zwieńczonym drutem żyletkowym; w środku znajduje się niewielkie boisko do gry w piłkę, zaś obok plac otoczony kolejnymi zwojami concertiny, wyglądający jak poligon do ćwiczenia manewrów przy granicy. 🔸 Dzień za dniem mija w SOC-ach w poczuciu strachu, pustki i niepewności, spotęgowanych brakiem informacji o sytuacji prawnej, brakiem kontaktu z bliskimi, głodem, brakiem odzieży, bielizny i obuwia, brakiem intymności i poszanowania godności.

Za okratowanymi oknami oczekuje się na przesłuchanie przed Urzędem do Spraw Cudzoziemców, który decyduje o dalszym losie osadzonych. Tu otrzymuje się m.in. decyzje o przedłużeniu detencji (zwykle o kolejne 3 miesiące), co potrafi się sumować nawet do 15-18 miesięcy. Powód przedłużenia odsiadki? Podejrzenie możliwości ucieczki osadzonego do innego kraju europejskiego.

Tak aparat państwa poddaje karze ludzi przekraczających granicę Polski – zamyka ich w zamkniętym, strzeżonym ośrodku – więzieniu. Cudzoziemcy wypuszczani z SOC-ów często słyszą od strażników: „go Germany”. Potem otwiera się brama więzienia i wchodzą w kolejną pustkę – ale z obowiązkiem zameldowania się w tzw. otwartym ośrodku, zwykle na drugim końcu Polski. Nie mają pieniędzy na bilet, nikt nie podaje im informacji, jak dojechać do wskazanego miejsca; często wypuszcza się ich bez posiłku i prowiantu na drogę.

Zdarza nam się jeździć do świeżo wypuszczonych prosto pod bramy SOC-ów, nawet w środku nocy; po drodze kupujemy bilety, załatwiamy smartfony, przynosimy im dodatkową, ciepłą odzież. Pozostajemy też z nimi w kontakcie. Staramy się towarzyszyć im w kolejnym etapie drogi – pozornej wolności; pozornej, bo wypuszczani są w trakcie trwającej procedury azylowej.

Droga do wolności i bezpiecznego życia jest dla wielu osób uchodźczych w Polsce bardzo długa i trudna. Łzy Syryjczyka, który uciekł ze zniszczonego Aleppo, nie były łzami szczęścia, ale łzami udręczonego człowieka. – Jestem zmęczony… – mówił. – Chcę odpocząć. Wierzę w to, patrząc w twarz człowieka, który w trakcie pobytu w strzeżonym ośrodku stracił ponad 10 kg., a wchodząc do niego niejednokrotnie słyszał m.in. od strażników: „Witamy w Guantanamo”.

Skip to content